Pikers
Bez tego nie mielibyśmy nic

Większość dzieciaków, co powtarza te teksty, skuma później
Minie parę lat, nim życie uszczelni im żaluzje
Nie żałuję, nie – tego nigdy nie ma w bani mej
Wczoraj nie mogłem się zebrać, nagrać – jebać taki dzień
Kiedy zaczynał się movement, nikt nas nie chciał – ja to wiem
To dla mojego kolegi, który mówił na to „dżem”
Tych, co siedzą na chodniku, bo na ławce nie ma miejsc
Zawsze mam od takich „cześć”, wiem, że wszystko da się przejść
Ciągle gadam o pierdołach, nie przydała mi się szkoła
Gdybym aż tak się nie stawiał, można byłoby rozmawiać
Ale nie jara mnie praca – śmiеszna jakaś za trzy koła
Więc nie możesz mnie przеkonać, żebym tego nie zostawiał
Robi się wypłata, klip wychodzi, kwit wraca
Tak jak polski gwiazdki z Vitkaca, nie moi bracia
Bez tego nie mielibyśmy nic – do nich wracam
I dlatego zawsze mam gdzie iść, a pamiętacie stare lata?
Dziesięciu typa pod klatką – czekam na jednego gieta
Aż zejdzie kolega z szalką albo kiedy rzuci to przez balkon
Każdy wtedy tu popadał w letarg, ale to było dawno
Teraz nie ma – zostały wspomnienia, ale to ją robię naraz, nieraz
Chyba że jest ogarnięty taki temat, co od razu banie zżera
Co nie będzie. pewnie wezmę, bo ostatnio mam ciśnienia
Powiedz, co ty na to teraz, jak ostatnia głupia szmata
Co została pociśnięta, jak się śmiała z tego trapa
Nie dotykam tamtej suki, jakby była trędowata
Nie łożyłem się na trackach – nie zaczynaj tego lata
Palę afgan, żadnego ziarenka, bez żadnego kijka
A jak kusi zwijka, to ją szybko wydam
One znowu chcą powiedzieć, że stała się krzywda
Kogoś znowu boli pizda, bo z nim nie nagrywam
Koleś znowu wypowiada się o moich wersach
Sam próbował pisać, ale coś tam się nie zgrywa
Cała youtuberska, śmieszna reszta
Cieszy się, bo (?) w końcu potrafią nagrywać