TPS
Kto by się spodziewał
[Zwrotka 1: TPS]
Podobno z góry boleśnie się spada
A co mnie to obchodzi, i tak muszę się tam wdrapać
Tak na krawat złapać, dusić mocno i rozjebać
Robię po swojemu, nie wpierdalaj się oceniać
Niebezpieczni, patologia, piszą gdzieś na forach
Myślałeś, że pracą kogoś tutaj jest McDonald?
Muszę sobie kupić, jak nie ma, trzeba łupać
Czasem po drodze tymczasowy adres puchy
Na skróty popłaca jednemu na dziesięciu
Może o mnie mowa, może ty nie widzisz sensu
Poziomów parę wyżej, doświadczenie wolę nie mieć
Teraz już za późno, bo żyłem tym codziennie
Robiło nieprzyjemnie się jak ktoś prawie zjechał
Że pójdzie tak do przodu wszystko, kto by się spodziewał
Zagoiły się rany, przez blizny nie zapomnę
Zrozum metaforę, co ma wisieć, nie utonie

[Refren: Gremlin]
Nie potrzeba skrzydeł z wosku, żeby upaść głośno
Ale w nędzy żyć to jak grzech mordo
I ja wiem, że nie poprą, boją się dotknąć
Nie trzeba bać się upaść, choć to może boleć mocno
Z czystym sumieniem potrafisz to znosić
Święty tutaj nie jest nikt i nic z tym nie zrobisz
Musisz biec jak chcesz wejść na sam szczyt
Na ulicy orient, tu zawsze jest syf
[Zwrotka 2: Vander]
Jestem za tym, temat jasny, hajsy, fanty, akty szuka
Chcę przytulić jak najwięcej, teraz już na zimne dmucham
Zrozumiałem, że do niektórych drzwi już nie zapuka
Droga na szczyt będzie długa, raz owocna, a raz głucha
Noc, Boże, proszę daj mi moc, bo upadnę jeszcze nie raz
Nie ma tego złego, zawsze silniejszy się zbierasz
Powiedz kto by się spodziewał, teraz płyty zdobią regał
Trzeba ozłocić ulice, niech się pruje jakiś pedał
Anonim, pies go jebał, chuj tam z nim, szkoda czasu
Chcę wykręcić ile da się, wiem, że nie ma nic od razu
Raz wygrana, raz porażka, każda w prezencie zawiera
Ból, spójrz mu w oczy, masz nowego przyjaciela
Było grubo, znów od zera, kręci się w fortunie koło
Komu w głowie nie zakręci, wychowani starą szkołą
TPS, Konflikt, Wola to swój lot parabola
Lot Ikara, suma spora, do wyjęcia orient, hola!

[Refren: Gremlin]
Nie potrzeba skrzydeł z wosku, żeby upaść głośno
Ale w nędzy żyć to jak grzech mordo
I ja wiem, że nie poprą, boją się dotknąć
Nie trzeba bać się upaść, choć to może boleć mocno
Z czystym sumieniem potrafisz to znosić
Święty tutaj nie jest nikt i nic z tym nie zrobisz
Musisz biec jak chcesz wejść na sam szczyt
Na ulicy orient, tu zawsze jest syf