TPS
Kot
[Zwrotka 1: Bonus RPK]
Życie figle płata, kostucha zamiata
Szatan zawsze czyha tam, gdzie dramat i zatarg
Ten świadomości stan psychikę przygniata
Jak wielki głaz, złe miejsce, zły czas, śmierci zapach
Jego data, rok sześćdziesiąty piąty
I historia do cna mocna niczym uścisk anakondy
W latach dziewięć dziesiątych na jednej siłowni
Doszło do okrutnej zbrodni przy użyciu noży
Chwila grozy, która krew w żyłach mrozi
Pech chciał, że akurat tego dnia trening robił
Razem z przyjacielem co go tam zabili
Najpierw dostał hantlę w czachę, później go podziurawili
On widział sytuację tą w lustrze podczas ćwiczenia
Za jego plecami kilku chamów w stanie wrzenia
Nie obyło się bez odpuszczenia, dwadzieścia jeden kos
Gdzie prawie zginął o mały włos
Inna sytuacja również spotkała go
Kilka lat po zdarzeniu opisanym wcześniej
Znów śmierci tło, millenium zaraz po wielkie szczęście
W nieszczęściu tyle, że w innym miejscu
Kiedy wsiadał do fury wróg wyszedł zza drzewa
Przeładował dziewiątkę, którą chciał go zajebać
Podbiegł z bliskiej odległości, wycelował w klatę
Nacisnął spust i wypierdolił mu tym gnatem
Niecelnym trafem, o dwa centymetry od serducha
Wtedy po raz kolejny oszukała się kostucha
Fart, żyje i się dobrze ma, kot jakich mało
Jeden z niewielu tych, którym się udało
[Zwrotka 2: Nizioł]
Wiesz kto to kot? To taki, co sobie poradzi
W każdej sytuacji nie wychodzi z równowagi
Zawsze jak skacze, to bez możliwości skazy
Raczej, jak ląduje, to na cztery łapy
Kot, jakich mało, mało, by brakowało
O, o mały włos dużo trosk by się podziało
Z pozoru normalny, nadwyraz wyczulony
Śmiga własnymi ścieżkami, nie rzuca się w oczy
Na wszystko ma patent, nie ma dróg bez wyjścia
Po pierwsze ma charakter, po drugie znieczulica
Po trzecie sami wiecie, że w komplecie słabo sypia
Oczy dookoła głowy, rentgen rzucony na ślipia
Kot, turbokot, splot wydarzeń płata figle
On jak to on, myśli rozważnie, działa sprytnie
Logiczne, to postać jedna na dwudziestu
Kocur, jakich mało o gołębim sercu

[Zwrotka 3: TPS]
Dużo, szybko, po co, pomału
Bogaty albo wcale, oby nie w kryminale
Zawijał taśmą z gumki w białych rękawiczkach
Substancje zakazane, co namierza je policja
Kitraj na biegu, kamery, w kurwę szpiegów
Przypał, pamiętaj: nic nikomu nie mów
Zniknie bez problemu, kondycje wciąż trenuj
By odwiedzić w domu mamę, nie widzieć na widzeniu
Bez hajsu jak bez celu, na pustaka sam bym nie mógł
Zbieram, inwestuję, atakują, kontruję
Choć jedne wredne szuje, chcę mieć spokój jak lubię
Wszystko kosztuje, nie zarobią na mnie, uwierz
Perspektyw więcej, kiedyś był ich brak
Dalej nim podążam, złotego runa szlak
Dla ciebie pozdrowienia, jak nielegal, no to z fartem
Nie daj się złapać, zostań w domu jak niewarte
[Zwrotka 4: Semf LS]
Niczym kot, dziki lew, dżungli król, własne ścieżki
Instynkt drapieżcy, gry styl offensive
Od układu do rozpadu, od rozpadu do upadku
I na odwrót, prowadzę życie jak kocur
Mówią patrzą z boku, nie dotrzymują kroku
Ja pierdolnik w oku, gdy hasam po pijaku wśród bloków
Oni ciężka kupa w kroku
Patologia, opór, dżungla, wojna, nigdy pokój
Dzicz, chcesz tu żyć, musisz być gotów zawsze
Na sto osiem dziesiąt obrót, trzymaj gardę
Na cztery łapy kuty, wrogom cztery do dupy
Siedem żyć, mam swoje skróty
Labirynty, zakaz wstępu lafiryndy
Słodkie kotki, idiotki, i sweet foty poszły mi stąd
Na kopy, kop jak kop narkotyk
S do E do M do F, CS, bez żadnej kopii

[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]