[Zwrotka 1: Radzio]
Uważaj mordeczko nie życzę ja tobie
Byś ocknął się w celi czy przywitał z bogiem
Z farcikiem złodziejem, ale tylko tym prawilnym
Gdy patrzy ci w oczy nie czuje się winnym
Gdy widzi Cię w potrzebie to zawsze ci pomoże
Chroń ich dobry Boże na niebezpiecznym torze
Gdy wszystko się pierdoli i pada na cyce
Pseudo się wypina, choć w oczy tobie sprzyja
Nazywać siebie bratem Ty raczysz go
Gotówką dobrym słowem i batatem
Ta kurwa znów po cichu mówi
I w duszy się śmieje jebać szuje jebać
Fałszywi przyjaciele nie po to by zabłysnąc
Ale po to by przekazać, bo nawet gdy nie widzisz
Wciąż czai się zaraza odchodzisz parę kroków
I znowu sieja ploty, a gdy staliście wszyscy
To jaki chłopak złoty to jaki chłopak bystry
Ktoś znowu cos pierdolił no co Ty same znajome mordy
Same znajome pyski szacunek przede wszystkim
A jednak znowu skucha mój drogi kolezko
Bo wpadło mu do ucha i poszło dalej gdzieś to
Dotarło do tamtego a teraz krzywisz pizdę
Wykręcą twoją mordę latałeś na języku pakując siebie w torbę
Przychodzi znowu piątek to może jakieś piwka
Nim spojrzysz nim wstecz już piana leci z pyska
Kiermana wyczyszczona na zeszyt zaciągnięte
Trzy dniówka zaliczona a korki znów jebniete
Który to raz z kolei spotykasz swoje mordy
Weź kurwa sobie przemyśl co znowu odjebałes
Bo ja do Ciebie z sercem a Ty znowu ubliżałeś
Choć tak się zarzekałeś ze to się nie powtórzy
Nie będzie takiej akcji Ty znów nie miałeś racji
Ryj cały znów czerwony i klipa zajebana
Trza wcisnąć tutaj pauzę i spojrzeć z drugiej strony
Bo ile będziesz chodził taki napierdolony
Czas zrobić cos ze sobą przemyśleć swoje błędy
Iść znowu prostą drogą omiń korytarz krety
Być znowu uśmiechnięty, bo każdy chłopak wie
Że jesteś ogarnięty hamulec ostro wciśnij
I zostaw sobie murze, bo liczy się rodzina
W niej masz poparcie duże nie chce dla Ciebie źle
Nie odpierdalaj dłużej północno praski klimat
Bo tutaj wychowany gdzie swój za swoim pójdzie
I łeb już rozjebany niestraszne mu są blizny
Nie straszne mu są rany, a gdy nie nasza racja
To wtedy wysłuchamy to wtedy przemyślimy
Charakter mam uliczny godności nie splamimy
Gdy przed oczami kraty, bo droga była ślizga
A kurwy znowu biją Ty mniej otwieraj pyska
I lec dalej sztywniutko zachowaj dobre imie
Uszanuj co dostałeś, bo jak ci pęknie dupa
To zycie zmarnowałes
[Zwrotka 2: Areczek PRG]
Wstaje pochmurny dzień gdzie słońce Twe zakryte
Za plecami knują plany kurwy, chowaj, chowaj wite
Rusz w drogę dzieciaku z głową, przemyślanym słowem
Oby macki systemowców nie wjeżdżały Ci na głowę
Ogarnij tą mowę, mowa, która mówi śmiało
Dzielmy się ostatnią kromką, choć czasem jest jej mało
Żeby wszystko się udało, odrzuć tych, co niepotrzebni są
Zadbaj o swych bliskich, lecz nie wszyscy, bo nie wszyscy są
Tacy, jacy być powinni nie wszyscy są niewinni wiedz to
Za wolno ziomuś dawaj kręć to
No i weź to do siebie, że niektórym w piździe ostro się jebie
Mówię do Ciebie teraz jak to było nieraz wiesz
A więc czego jeszcze chcesz, wypierdalaj też bierz bierz go do japy
Ze mną wariaty
Wrzucamy to na katy jak przed laty, a Ty jesteś sam
Już od niepamiętnej daty wiemy, chcemy, pierdolimy chłam
Wbijam [?] co teraz z wami sprawi
Że dobry chłopak wstanie, a fałszywy się udławi
Za tych, co są pokarani przez bezwzględny sort
Pamiętamy, bo my z wami i niech się ciągnie knot
PRG, Miejski Sort, nie do zdobycia fort
Co Ty kurwo pomarańcza czy tenisowy kort
Szarańcza samozwańcza, wypierdalaj czort
Bo niepotrzebny struż wśród dobrych ludzi kot
Kot, kot był niejeden, a teraz to ma biedę
Dupa, dupa jak chelupa, mistrzuniu majster wedel
Dumny jesteś z tego, czy nie chciałeś zrobić czegoś
Ale znowu zabłądziłeś bez powrotu kolego
Kolega taki to do lachy przylega i o to biega, że
Nie okradaj swego z tego, czego nie okradłby Cię
No bo wiedz jak to boli, nie trać kontroli
Nikt więcej na to Tobie tutaj nie pozwoli
No i gniew się wyzwoli niepotrzebnie
Niejeden biegnie, zastanowi się dopiero jak polegnie
Jak to jest, że musisz to dostrzegać
Choroby naszych ulic zawsze będą nam dolegać
Więc uważaj, bo żyje się tylko raz
Brat dla brata brata katem, nie zrozumieć to czas, czas
Właśnie tak, raz, raz
[Zwrotka 3: Kłyza]
Gdzie syreny policyjne hałasują tu co chwile
Ile mordek na przypale dusi w dłoni wilczy bilet
Ile razy już to czułeś coś w rodzaju polowania
Kiedy myślisz, że to koniec nowa szansa się wyłania
Pot na czole dreszcz na plecach analiza tej sytuacji
Bierzesz rozpęd i się zrywasz przypał jest na Twojej stacji
Ryzyk fizyk mówisz sobie tak jak mawiał pewien wiersz
Łatwo nie oddajesz skury no bo wolny być wciąż chcesz
Bomby błyszczą są już blisko w prostej linii też już są
Nie hamujesz biegniesz ostro tempo klucze sto na sto
Dajesz w lewo między bloki szanse Twoje się zwiększają
Skok przez siatkę przez boisko, by się nie dać złapać pałą
Twój blok jest klatówa windą wjeżdżasz już na górę
Łapiesz oddech smak ryzyka jest wliczony w tą strukturę
Dziś Cię farcik nie opuścił, choć niewiele brakowało
Chuj do mordy konfidentom oraz policyjnym pałom
Jesteś w domu już bezpieczny i rozmyślasz co się stało
Gdzie byś był i co by było, gdyby to psom się udało
Gdzie zatrzymać no i znaleźć to, co było w Twym plecaku
W oczach kraty by męczyły mówię Ci to ja chłopaku
Życzę Ci z całego serca oby słońce Ci świeciło
By w Twym domu było dobrze by gościła w nim wciąż miłość
Byś nie musiał ryzykować by Ci zawsze się udało
Takie życie pewnie powiesz życie Ci go bez przypału
[Zwrotka 4: Dudek P56]
Pobicia kokosy buchy życie bez skuchy tak widzi
Dzieciak widzi wkoło żydzi do własnej kiermany tylko
Choć nie szydzi to się wstydzi nikt go nie przekupi z serca
Zobacz światło nie jest łatwo wyjąć wiertło, gdy się wwierca
Otwórz oczy zobacz w lustro i przekrwione oczy
Pociąg Twój spierdala więc się postaraj tam wskoczyć
Ludzie bloki ludzie kamienice ludzie życie
Kurwy podpuchy racuchy się przyzwyczaj tak to idzie
Kiedyś bym oddał rękę dziś pewnie bym jej nie miał
Wczas obudzony szybko bym swoje życie zmieniał
Natchnienia błędy cuda najlepszy nauczyciel
Musisz wierzyć, że się uda kurwo buda na szczycie
Dobrzy ludzie Praga pozdrawiamy tych, co trzeba
Gdzie zabawa gdzie oprawa tu gdzie cegły, a nie drzewa
Miejski Sort PRG Radzio Kłyza DUDEK Prorok
Rap, jak towar na ulicy jest tego sporo
Za zasłoną się kitrają w oczy sprzyjają uśmieszki
Niech chłoną ognisko z oponą opary Ty czeski pan kolo
Pikolo koralu Ty balsamie pomorski naucz się brać pomału
Szału można dostać się wydostać z wiru Ciężko
Jakieś matoły kopią doły nie szpadlem a ręką
Jak chelupiarze klekną zdechną wcześniej pękną
Takie życie Prorok 56 to tętno
Otwórz oczy zobacz często chmury, lecz przechodzi
Zobacz promień słońca zobacz co Ci szkodzi
Ludzie młodzi wychowani ludzie przeszli dużo złego
Teraz idą dalej nie pytaj dlaczego
To nie klocki lego Twoje ego kontra życie
Często w kwicie siedzi zobacz pieniądz rozpędzony pociąg
Do tego z ochotą każdy jeden to jeden tamto
Takie życie ziomuś takie życie ja znam to
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]