Onar
Optymista pesymista
[Verse 1]
Czasem konkretny dół, jak po wódzie rum
To nie szczegół
Życie bez reguł
Tak sobie myślę pisząc te słowa
Leżąc na łóżku, w ręku zimny browar
Po co ta mowa ? Po co ten cały wysiłek ? Po co się tego uczyłem ?
Nic już nie jest miłe
Nic już nie jest takie jak kiedyś
Oj, takie jak kiedyś
Myślę sobie człowieku, może za wysoko mierzysz
Za bardzo się starasz, to jest właśnie oktonara
Przekonamy się co będzie dalej
Jaka będzie kara
Od wersów wara
To moje uczucia
Moje gadki
Nic się nie układa. Co daje mi rap ? właśnie
Po co mikrofon w ręku trzymam ? Czy nie przeginam ? Po co przeklinam ? To nie kpina
To właśnie rap, to rap zachrypniętego gardła
Łza płynie po policzku, do głowy znowu głupota wpadła
Za chwilę umarła, za chwilę już odżyła
To pomysł, żart, jazda czy kpina ?
Z czasem się okaże czy warto kończyć czy zaczynać

[Verse 2]
Lecz teraz wiatr chmury rozwiewa
Dzisiaj uśmiechnięta morda, już się wcale nie gniewam
Olewam kłopoty, problemy i takie inne
Humory jest pilniejszą sprawą niż spawy pilne
Pierdolne se mirindę, a moze do tego ćwiartkę
Ustawimy się na luza dziś na jakiś melanż wpadnę
Browar walne i powoli reszta się rozwinie
Plastikowa w pianie
A reszta w dymie
Nie przeklinaj skurwysynie
To już na mnie nie działa
Cii
Odbij strzała, nie przeszkadzaj
Tak, dokładnie nie przeszkadzaj
Super relax, ja się z tym zgadzam
[Chorus] (x4)
Optymista, Pesymista
(do dołu głowa , głowa do góry )
Ale zawsze realista

[Verse 3]
Ale są dni kiedy, jest po prostu strasznie
Oczywiście z kimś by było raźniej
Było by fajniej, przyjemniej
Wtedy smutek, żal jest we mnie
Czekam na moment, na ten moment aż pęknę
I wyrzucę wszystko z siebie będę leżał na glebie
Wtedy chciałbym zamknąć oczy, nie oddychać
Znaleźć się w niebie
Nagle serce przestaje bić, przerwana prawdy nić
Z brudów, kłamstw, oszczerstw zaczynasz gnić
Jak w oczy wić
Na to nie ma lekarstwa, myślę sobie coś zjebałem
Jakbym popełnił fals start
Co za zła karta to może pech mnie prześladuje
Xłe dni po prostu xle się czuje
Rymuje o kiepskim jazdach, beznajdziejszych nastojach
Pesymistyczne nastawienie, lecz to sprawa moja
Często słyszę, weź się uspokój i nie przesadzaj
Lecz to właśnie w Twoich rękach jest władza
Niby mi to nie przeszkadza
Choć czasami, myślę co los da mi
[Verse 4]
I znowu na odwrót, wszystko się zmienia
Ja nadal jestem sobą i nie zostawię cienia
Wątpliwości, bywa różnie tak sobie mówię
Korzystać z życia, to właśnie lubię
Proste, zrozumiałe, dla wszystkich
Onar nawija w okół uśmiechnięte pyski
Zyski ważne, ale nie najważniejsze
Wiem po co trzymam mikrofon, po co to piszę wierszem
Po co rymuje, po co się uczę
Nauka kluczem, bez problemu Cię zagłuszę
Będzie trzeba to tam wrócę
Jesteś spoko to przeproszę
Jesteś bucem to pokłócę
Kłótnia zbędna, ale cały czas melodię nucę
Będę nucił ją do końca i jeszcze troszkę
Hip hop moim bożkiem, przyjemnością i relaksem
Kojarz mnie z Jackiem Teraksem co jest trackerem
Teraz optymizm, optymizm i jeszcze raz optymizm
Na razie jestem uśmiechnięty, wszystko zależy od chwili
Dokładnie wszystko, tak dokładnie
Czasem brzydko czasem ładnie
Czasem kiepsko czasem fajnie
Czasem papier do kieszeni wpadnie
Wtedy jeszcze fajniej
Nic na siłę prosto z serca, wszystko rób starannie, nie nagannie
A na pewno zostaniesz zauważony
Optymista pesymista to moje dwie strony
[Chorus] (x4)
Optymista, Pesymista
(do dołu głowa , głowa do góry )
Ale zawsze realista