Rest Dixon37
Ludzie w mieście
[Chorus 1] (x2)
Ludzie w mieście
[Verse 1: Emazet]
Przypatrują się aferom jak Water Gate
Polski senat i sejm nękani przez kurwy z AG
Obcinani przez CBŚ, ślepi jak kret
Anonimowi jak plebs, podatni na stres
Związani z tym miastem to
[Chorus 1]
[Verse 2: Łysonżi]
Miasto rozrywki żartujesz chyba zamułek
Gdzie rano żule zbierają makulaturę
Obraz podwórek to o tych ludziach
Jedni legalnie a drudzy pchają siuwax
Nie tylko u nas
[Chorus 1]
[Verse 3: Proceente]
Gwiazdozbiór Szybki Szmal z pod ciemnej gwiazdy gwiazd
Naszym celem jest spaść na każde z polskich miast
Ci którzy wiedzą co to jest warszawski etos
Znają nas i głęboko wierzą, że to nie dla mas
[Chorus 1]
[Verse 4: Mały Esz Esz]
Tacy sami jak 1000 lat wcześniej
Wśród nich mój krzyk brzmi jakbym mówił szeptem
Jak krew w żyłach krążą po ulicach
Miasto żyje, miasto oddycha
Patrzy na to zanurzone w dymie
[Chorus 1]
[Verse 5: Jeżozwierz]
Rozejrzyj się po twarzach w banach człowiek
Czy kiedyś zniknie na raz musto złożone w podkowę
Problemy ze zdrowiem z powodu braku monet
To jest chore co zrobić mogę tylko trzeźwo spojrzeć
[Chorus 1]
[Chorus 2] (x4)
Posłuchaj mnie...
[Chorus 1]
[Verse 6: Kali]
Najpierw punki, siekiery kontra pałki i skinheadzi
Potem dresy, trzepawki kontra vauncy, skejci
Teraz chamy i lamer czyli grzeczne dzieci
Niegrzeczne dzieci tylko którzy są lepsi ci
[Chorus 1]
[Verse 7: Rest]
Co piąty spędza swe święta w areszcie
Co dziesiąty wali koksy a kiedyś palił tylko jointy
Świat jest spokojny a obraz wojny powoli wkracza
Na zwykły szary chodnik a ty o spokój się modlisz
[Chorus 1]
[Verse 8: Jeżozwierz]
Uczciwych niedobitki jak brygada Canga
Dla nich strach tak działać z przekrętem się skalać
Bez szans na awans patrząc sobie po wystawach
Markowe auta lecz ci myślą za co szamać
[Verse 9: Ciech]
Z twarzy zupełni tacy sami szarzy
Spróbuj zatrzymać ten potok
Niby tacy otwarci, każdy z nich to ksenofob
Znam ich myśli, czuję tą truciznę
Moje oczy są czerwone, a moje dni są dziwne
Tu gdzie
[Chorus 1]
[Verse 10: Mały Esz Esz]
Tu gdzie westchnień brzemię spoczywa na nas samych
A przestrzeń między nami wypełnia nienawiść
W tej grze kolejny dzień to kolejny level
A laid-back to bonus, jeden spośród dwóch milionów
[Chorus 1]
[Chorus 2] (x4)
[Chorus 1]
[Chorus 2]
[Verse 11: Kali]
Złodzieje kradną, dziwki dają ciała
Bezdomni wpadają pod pałac, bo zupę z gara
Rosną drapacze chmur i browniarze się drapią
Bogactwo i chamstwo to melanżowe miasto i
[Chorus 1]
[Verse 12: Emazet]
Podnieście ręce na znak protestu, czujecie ten ból
Zagrajmy według innych reguł, menciu nie stój
W miejscu bez słów jakbyś czekał na koniec
Pierdol tą ich kontrolę, wolność jest wyborem
[Chorus 1]
[Chorus 2]