[Intro]
Ekhm, tamte wersje zostawiajmy sobie, bo one są spoko
One są spoko, ale może będzie jeszcze lepsza
I być może to będzie właśnie ta (ym, jo, ta, jo)
Nienawidzę chuja, co wynalazł lustro, brrrah
[Zwrotka]
A ja go kocham, no bo jestem piękny
Budzę się w Doha, na jej stopach cztery koła jak skejci
Bawię się jak szejk i, oh, twój rap się chowa jak Jay-Z
Nigdy więcej debet, los rzuci na glebę, to wstanę jakbym robił burpee
Dla was już kończy się film, wczoraj było wczoraj, ale dziś jest dziś
I dzisiaj jest pora już wyjść, twoja młoda miss chciała mi ściągać dżins
Kręcą się suki, kręcą się dupy jak kurczaki z rożna
Nie jestem głupi - każda chciałaby mnie przyciąć jak bonsai
Mój kucharz to Salt Bae, mój fryzjer to Rodman
W myślach jem właśnie z nim niedzielny obiad
Jutro cię nie poznam, wygrywamy co dnia
Weź skumaj, wytłumacz mi, czego niе można
To przyjdę i zrobię to, wszedłem na Olimp
Nie ma rzеczy, której mi mogą zabronić
To co podwoiłem, teraz chcę potroić
Żeby jutro nie musieć martwić się o nic
Oh, młody Berlusconi, oh, ambicja nie boli
Pokój z widokiem na Akropolis i banknoty kolorowe, święto Holi (brrrah)
[Bridge]
Wokół są moi ludzie, także nie bawię się w dissy
Szanse nie były równe, wychowaliśmy się w dziczy
Skurwielu, nic nie mówię, no bo oceniam Cię w ciszy, w ciszy
Wokół są moi ludzie, także nie bawię się w dissy
Szanse nie były równe, wychowaliśmy się w dziczy
Skurwielu, nic nie mówię, no bo oceniam Cię w ciszy
Ale idziemy w górę tak jak końcowe napisy
[Refren]
Wczoraj melanż, dzisiaj lekarz, jutro deska
Siwa broda, nie chcę przestać jak Iniesta
Dzisiaj pęka kafel: moment, kiedyś: pensja
Wrzucam trzeci bieg i nie dotyka mnie pretensja
Wczoraj melanż, dzisiaj lekarz, jutro deska
Siwa broda, nie chcę przestać jak Iniesta
Dzisiaj pęka kafel: moment, kiedyś: pensja
Wrzucam trzeci bieg i nie dotyka mnie pretensja
[Outro]
Znaczy szósty bieg, znaczy szósty bieg
Pomyliłem się, sam już nie wiem, gdzie
I zamawiam loty do KB jak D
Jeijeijeijeije