W nadgarstkach tyka puls
Nie podtrzymuj mi na siłę powiek
Daj spać!
Nie próbuj pieścić mnie
I o świecie milcz
To monstrum nieokrzesane
Co od rana zacznie znów wysysać ze mnie miąższ
Będę podpalać się na placach stolic
Skakać z wież kościelnych na anteny
Będę się głodzić aż do śmierci z głodu
Będę ofiary składać z ciała
Kruszyć duszę
Będę podpalać się na placach stolic
Skakać z wież kościelnych na anteny
Więc daj mi spać
O świecie milcz
To monstrum, co wysysa miąższ
W nadgarstkach tyka puls
Nie zasypuj mi uszu próchnem słów (aha)
Nie próbuj we mnie wlać
Potencjałów dziś
Bo życie potwór podstępny, zły
Od rana zacznie znów wysysać ze mnie szpik
Będę podpalać się na placach stolic
Skakać z wież kościelnych na anteny
Będę się głodzić aż do śmierci z głodu
Będę ofiary składać z ciała
Kruszyć duszę
Będę podpalać się na placach stolic
Skakać z wież kościelnych na anteny
Więc daj mi spać
O życiu milcz
To potwór zły, wysysa szpik
Będę podpalać się na placach stolic
Skakać z wież kościelnych na anteny
Będę się głodzić aż do śmierci z głodu
Będę ofiary składać z ciała
Kruszyć duszę
Będę podpalać się na placach stolic
Skakać z wież kościelnych na anteny
Więc daj mi spać
O świecie milcz
To monstrum, co wysysa miąższ
Będę podpalać się na placach stolic
Skakać z wież kościelnych na anteny
Będę się głodzić aż do śmierci z głodu
Będę ofiary składać z ciała
Kruszyć duszę
Będę podpalać się na placach stolic
Skakać z wież kościelnych na anteny
Więc daj mi spać
O świecie milcz
To potwór zły, wysysa szpik