Ryszard Andrzejewski, ur. w 1976 roku w Poznaniu. Raper, producent, wydawca, animator kultury hiphopowej. Jedna z najważniejszych i budzących największe kontrowersje postaci w historii polskiego rapu. Artysta, którego znakiem firmowym jest wysoki głos, ofensywny, szybki flow i hardcore’owe teksty. Związany jest ze sceną od pierwszej połowy lat 90. Założyciel formacji Slums Attack. Ma status polskiego rapera – a nawet, jak wyliczył Jacek Caba z wytwórni Fonografika, artysty bez względu na gatunek – z największą ilością złotych albumów w Polsce. Obecnie Peja jest posiadaczem dziewięciu złotych płyt, ma również cztery płyty platynowe. Nierozerwalnie związany z Poznaniem, który między innymi dzięki jego twórczości jest od lat uważany za niezwykle istotny punkt na rapowej mapie Polski, a ostatnio za jeden z najważniejszych.
Muzyką hiphopową Peja zainteresował się w drugiej połowie lat 80. – Zawsze będę to pamiętał. Rok 1987 i kawałki z płyty „Licensed to Ill” zespołu Beastie Boys, ich debiutanckiego rapowego krążka: „Fight For Your Right” i „No Sleep Till Brooklyn”. Było to coś nowego, pomimo że muzyka zawierała riffy gitarowe, sample z różnych klasycznych, można powiedzieć heavymetalowych, rzeczy – wspominał artysta w rozmowie z serwisem Poznanskirap.com. Zanim jeszcze sam spróbował swoich sił jako raper, z sukcesami realizował się w sporcie. Był dwukrotnie mistrzem Polski młodzików w judo. Bieda i kryminogenne otoczenie pchnęły go w stronę chuligańską, ostatecznie jednak najważniejsza okazała się muzyka, a pierwszym wielkim krokiem na tej drodze było powołanie do życia w 1993 roku składu Slums Attack z Marcinem „Icemanem” Maćkowiakiem, udzielającym się wówczas pod pseudonimem DJ Def. Jeszcze w tym samym roku dwóch chłopaków zarejestrowało na domowym sprzęcie materiał na pierwszą kasetę demo – „Demo Staszica”. Za jeden z podkładów służyło im słynne „The Message” Grandmaster Flasha & The Furious Five63. Następczynią tej demówki była kolejna amatorska produkcja „Demo Studio Czad” (1995). Formacja prezentowała prosty, agresywny hip-hop inspirowany w głównej mierze amerykańskim gangsta rapem. W 1996 roku ukazała się pierwsza półoficjalna pozycja Slums Attack, nazwana tak jak sam zespół. Zawierała głównie nowe wersje utworów z drugiego demo. Początkowo Peja i Iceman wypuścili materiał na kasetach, ale część nakładu wydana z pomocą wytwórni PH Kopalnia – która później przekształciła się w słynne RRX – trafiła też do słuchaczy na nośniku kompaktowym. Wydawca Krzysztof Kozak mógł zdecydować się na ten krok po tym, jak rozpowszechniany przez niego i nagrany z udziałem Pei kasetowy singiel „Anty” Nagłego Ataku Spawacza rozszedł się w kilkunastu tysiącach egzemplarzy.
Dużym krokiem naprzód okazał się jednak dopiero longplay wydany przez Kozaka w 1997 roku. Mocno inspirowana brzmieniem rapu z zachodniego wybrzeża USA, ale realistyczna, bliska poznańskich ulic, socjologizująca „Zwykła codzienność” była pierwszym tak dopracowanym materiałem zespołu. Łatwość utożsamienia się z przekazem, nakręcony do „Czas przemija”, pierwszy w karierze duetu teledysk, udział w przedsięwzięciu „Wspólna scena”, a przede wszystkim grane z pełnym zaangażowaniem koncerty zapewniły Pei rozgłos poza Poznaniem i Wielkopolską. Wciąż daleko mu było jednak do stabilizacji finansowej i wymarzonej pozycji na scenie. Dwa kolejne krążki zespołu Slums Attack – nagrane już bez Icemana, który opuścił grupę, za to z DJ-em Decksem – ukazały się nakładem Camey Studio. Były to dobrze przyjęte przez fanów i prasę wydawnictwa: wznawiane potem w 2013 roku „Całkiem nowe oblicze” (1999) oraz „I nie zmienia się nic” (2000). Brak adekwatnej promocji nie pozwolił jednak przełożyć pozytywnych ocen na sprzedaż, która nie przekroczyła progu ustalonego przy „Zwykłej codzienności”. „Po wydaniu obu płyt pozycja Slums Attack na scenie stabilizuje się, zespół postrzegany jest jednak jako drugoligowy w porównaniu z dominującymi wówczas na scenie grupami i wykonawcami warszawskimi” – podsumowywał w leksykonie „Beaty, rymy, życie” Tymon Smektała.
Odpowiedzią Pei była kolejna zmiana wytwórni. Tym razem związał się z warszawską T1-Teraz. To był promocyjny strzał w dziesiątkę. Jej szef Arkadiusz Deliś wydał mu album niedługo po tym, jak związany z nim Sylwester Latkowski uczynił z poznaniaka głównego bohatera swojego kontrowersyjnego dokumentu. I tak jak „Blokersi” mieli swoją premierę we wrześniu 2001 roku, tak w listopadzie ukazał się album „Na legalu?”, który tydzień po tygodniu zdobywał coraz większą popularność. Sprzyjało temu bardzo dobre brzmienie, nad którym czuwał duet WhiteHouse, i kolejne teledyski do doskonale wybranych singli: „Mój rap, moja rzeczywistość”, „Jest jedna rzecz” oraz „Głucha noc”. To ostatnie nagranie, oparte na chwytliwym wokalnym samplu z nagrania Stana Borysa (sądowy spór o niego zakończył się dopiero w 2011 roku) stało się wielkim hitem. Dzięki temu płyta świetnie się sprzedawała, osiągając status platynowej, a Peja spędził w trasie koncertowej dwieście dni w roku. – Nie chciałbym być odbierany jako twórca masowy, co nieuchronnie się stało. „Głucha noc” napierdala na dyskotekach, we wszystkich nocnych klubach, na wiochach w remizach. Ludzie się jarają. Dużo ludzi niezwiązanych z hip-hopem kupiło moją płytę, bo spodobał im się jeden refren! Nie mogę się z tym do końca pogodzić, nie jest to kawałek do zabawy o rozrywkowej treści. Nawet to, że zrobiłem do niego hardcore’owy klip, nie poskutkowało. Wierzę w to, że na tej płycie jest wiele fajniejszych kawałków, a przez ludzi „Głuchej nocy” zaczynam nie lubić. Choć miło jest widzieć, jak trzy tysiące osób drze mordę. Generalnie mamy na koncertach komplety i panuje atmosfera zabawy, ale nie wtedy, gdy widać, że wszyscy czekają na koniec, na ten numer – mówił raper „Ślizgowi”, podsumowując nowe okoliczności, w których się znalazł.
Wydany w 2003 roku materiał Ski Składu, gdzie Rysiek rapował razem z Wiśnią, nie zdołał okryć się złotem, sprzedając się w ponad 20 tysiącach kopii. Późniejszemu o dwa lata, Slumsattackowemu „Najlepszą obroną jest atak” (ponad 35 tysięcy egzemplarzy) ta sztuka się z kolei udała, choć album przyjęto chłodniej, niż twórcy się spodziewali. – To dało mi przeświadczenie, że musisz być jakiś, ale nie musisz być dla wszystkich – komentował dla Popkillera sam autor, już wcześniej podkreślający, że sprzedaż nie jest bezpośrednim wyznacznikiem jakości, a on sam nigdy nie nagrywa muzyki, kierując się pobudkami czysto materialnymi. A jednak na popyt nie mógł narzekać, bowiem każda następna pozycja w jego dyskografii przekraczała barierę 15 tysięcy nabywców. Dawni wydawcy próbowali dobrą passę Pei wykorzystać. Porozumienie RRX i Camey Records zaowocowało wydaną bez zgody Andrzejewskiego kompilacją starych nagrań pt. „Uliczne historie” (2002), a i T1 pozwoliło sobie na wypuszczenie „Na legalu plus” (2002) wzbogaconego o remiksy, klipy, instrumentale i raptem dwa nowe utwory.
W latach 2006-2013 ukazały się trzy regularne albumy Slums Attack („Szacunek ludzi ulicy” w 2006, „Reedukacja” w 2011 i „CNO 2” w 2012). Najważniejsza była „Reedukacja”. „To hip-hop w najczystszej postaci. Świadomy, dojrzały, wychodzący z głębokiego korzenia i niezapominający o pionierach. Pełen ważnej treści, życiowych doświadczeń i mocnych słów na mocnych beatach, czerpiących z dorobku różnych rapowych odnóg i rejonów” – recenzował redaktor naczelny Popkillera Mateusz Natali, zauważając, że napastliwość mediów i wewnątrzhiphopowa wojna (o tym za chwilę) jedynie poznaniaka wzmocniła. Dyskografię uzupełnia płyta z gościnnymi udziałami Pei „Fturując” (2006) oraz wydawnictwo koncertowe „Piętnastak Live” (2008). Artysta dodał do niej jeszcze dwa oficjalne albumy firmowane pseudonimem RPS, czyli Rychu Peja SoLUfka – „Styl życia G’N.O.J.A.” (2008) i „Na serio” (2009). Miał ukazać się również mixtape Charliego P, alter ego Ryszarda, jednak nic z tego nie wyszło.
Warto za to zwrócić uwagę na okolicznościowe wydawnictwo „Czarny wrzesień” z kwietnia 2010 roku. A to dlatego, że krążek ukazał się w dniu ogłoszenia wyroku sądowego w sprawie nawoływania przez Peję do pobicia jednego z widzów koncertu jesienią rok wcześniej w Zielonej Górze. Wtedy to raper nazbyt gwałtownie zareagował na wulgarny gest nastoletniego słuchacza. Efektem zajścia było pobicie chłopaka przez innych widzów. – W Zielonej Górze chciałem wziąć sprawę w swoje ręce i ponoszę za to odpowiedzialność. Teraz nie chcę już brać odpowiedzialności za to, że jakiś gnój mnie prowokuje i będę postępował bardziej proceduralnie, mimo że to wygląda jak skarżenie się. Mam to, kurwa, gdzieś i zawołam ochronę, bo oni są w pracy i to jest ich pierdolony obowiązek. I jeszcze jedno, jeśli sąd mnie skaże, skończę z muzyką, ponieważ uważam, że nie ma sensu robić czegoś, co zaprowadzi cię wprost za kraty – opowiadał wzburzony w rozmowie z „Machiną”. Wydarzenie to mocno podzieliło nie tylko fanów Pei, ale też całe środowisko hiphopowe, czego efektem był m.in. beef z Tedem. Nie była to pierwsza taka historia w dziejach poznaniaka, który w karierze toczył już wcześniej spory – czy to na łamach mediów, czy bezpośrednio w nagraniach muzycznych. Jeszcze w latach 90. oskarżał warszawskich raperów o buntowanie fanów oraz innych MC przeciw niemu, darł koty z Liroyem (o czym mowa była wcześniej) czy wreszcie prowadził długotrwały konflikt z Killaz Group, którzy oskarżyli Rycha o to, że utrudnił duetowi lokalną dystrybucję albumu oraz aktywność koncertową, w związku z czym Peja zarzucił im nieautentyczność. Kłótnia ta rozlała się poza Poznań, bowiem urażony poczuł się również wrocławski artysta Wall-E. Raper wszedł na scenę w trakcie wrocławskiego koncertu Slums Attack, by przemówić do fanów, jednocześnie żądając od Pei przeprosin, których nigdy nie uzyskał. Następne waśnie toczył Peja z nagrywającym wówczas w ramach WWO Sokołem, a w 2010 roku z triem Parias. Bardzo dobrze odnajdywał się w bitewnej stylistyce, nagrywając mocne, soczyste dissy. Chociaż nie wszystkim podoba się takie oblicze artysty, nie sposób odmówić mu charakteru i gotowości do tego, aby zawsze bronić rapem swojego dobrego imienia.
Oprócz nagrań solowych i w ramach własnych projektów Peja zapisał na swoim koncie niezliczoną liczbę nagrań gościnnych. Zaliczyć do nich można zarówno występy na albumach poznańskich kolegów artysty (m.in. Kobra, Medi Top, Słoń, Shelerini, Paluch, Gandzior), jak i na projektach artystów z Warszawy, z którymi często przecież wcześniej lub później pozostawał w konflikcie (WWO, Włodi), na wydawnictwach najbardziej uznanych postaci na scenie (seria „Kodex” duetu WhiteHouse, Pih, Trzeci Wymiar, Hemp Gru), wreszcie na projektach wykraczających poza hip-hop, jak albumy gitarowego Sweet Noise czy reggae’owego Basa Tajpana. Wyśmienitych artystów nie brakowało też na albumach, które sam nagrywał. Są w tym gronie również uznani twórcy hip‑hopu zza oceanu – Jeru The Damaja, Onyx, Masta Ace i AZ. Z tym pierwszym Peja nagrywa wspólny album. Uznane postacie krajowe to m.in. O.S.T.R. i Pezet. Andrzejewski często podkreślał, że sam chciałby kiedyś poprowadzić wytwórnię i dać szansę młodym artystom, unikając błędów, których ofiarą sam wcześniej padł. Swoje zamierzenie zrealizował w 2010 roku, powołując do życia wytwórnię RPS Enterteyment. Label rokrocznie powiększał grono artystów nagrywających dla niego. Wśród nich znaleźli się m.in. RDW, Vixen, Kobra, Śliwa, Gandzior, SB, Młody PSZ, Kroolik Underwood, LudwiK oraz Tewu. Muzycy ci często podkreślają, że możliwość współpracy z wytwórnią prowadzoną przez jednego z najbardziej uznanych polskich raperów, a zarazem niejednokrotnie ich idola, pozwala im jeszcze bardziej rozwinąć skrzydła. Do biznesowych działalności Pei należy też dodać markę odzieżową Terrorym. Oprócz godnych podziwu wyników sprzedażowych raper ma na koncie również inne osiągnięcia. Należą do nich Fryderyk za album „Na legalu?”, nagrody portali branżowych, Yach za teledysk do utworu „Kurewskie życie” oraz nominacja do nagrody MTV Europe Music Awards w kategorii najlepszy polski wykonawca w 2003 roku. W 2010 z rąk mistrza olimpijskiego Pawła Nastuli raper otrzymał złota odznakę Polskiego Związku Judo, w 2011 „Machina” umieściła go na pierwszym miejscu w rankingu raperów. W tym samym roku Peja i Slums Attack zostali artystami roku, zdobywając też tytuł singla i albumu roku w głosowaniu portalu Hiphop.pl. Artystą roku Peja zostawał trzykrotnie z rzędu (2010-2012).
Wśród fanów oraz innych twórców Andrzejewski ceniony jest za ogromną konsekwencję, upór, ale też za wiedzę hiphopową. Może się pochwalić bogatą kolekcją albumów. W 2013 roku muzyk obchodził dwudziestolecie działalności artystycznej Slums Attack, co zaowocowało huczną, odbywają się w poznańskiej Arenie i równolegle transmitowaną w internecie galą, w której udział wzięli Wzgórze Ya-Pa-3, Kaliber 44, O.S.T.R. i Hemp Gru. Zapowiedziano wydanie jego biografii. Przeszedł bowiem nie tylko bardzo bogatą drogę muzyczną, ale też życiową. Los go nie oszczędził – matkę stracił w wieku niespełna trzynastu lat, ojca siedem lat później. Często podkreśla, że żył na krawędzi, co ostatecznie go wzmocniło, ale też doprowadziło do licznych problemów, takich jak nadmiar agresji czy nadużywanie alkoholu. – Konsekwencją mojego życia rapera bawidamka było podejrzenie zapalenia trzustki, dwa lata temu spędziłem święta Bożego Narodzenia w szpitalu. To dla mnie moment przełomowy. Zrobiłem bilans dotychczasowego życia i postanowiłem je diametralnie zmienić – wyznał artysta w styczniu 2010 roku w rozmowie z „Machiną”. Obecnie związany jest z drugą żoną, która wcześniej była jego wieloletnią partnerką i menedżerką. W styczniu 2013 roku przyszło na świat ich pierwsze dziecko, córeczka Lili. Peja znajduje czas na prowadzenie warsztatów, promowanie zdrowej żywności wśród dzieci, sędziowanie w konkursach młodych rapowych talentów („ŻywyRap”), udział w akcjach charytatywnych.
Pomimo, że kariera potoczyła się dla Andrzejewskiego bardzo przychylnie, muzyk stara się utrzymać dystans wobec samego siebie. – Nie stawiajcie mi pomników. Każdy ma być mistrzem w tym, co robi. Ja się też staram, żeby robić to, co robię najlepiej. Ty, ja jestem Rychu Peja, jestem stąd – mówił portalowi Poznanskirap.com. A propos życiowego sukcesu i tego, co dla niego ważne, dodał zaś – Moim sukcesem jest godnie żyć, dla mnie sukces to jest w ogóle żyć w tym dzisiejszym świecie i znaleźć jakieś swoje priorytety, zapewnić sobie i swoim bliskim szczęście, i tak naprawdę zaczynam się zastanawiać, czy robienie muzyki jest moim priorytetem.