[Zwrotka 1]
Jak stracony kupon, co marnuje cały hajs
Żaden ze mnie Buffon, pewnie że wierzę, to siedzi w nas
To jak bufor, co mieli tyle samo dobra i zła
Mamo nie patrz na mnie tak
Uwierz, że nie ma się czym zachwycać
Powiedziano już zbyt wiele
Dociera to do mnie, jak spóźniony przelew
Chłopakom wbijają na chaty za jakiś interes
A ja biegnę jak ten Forest, nerwy zjadam
Jakbym nie jadał tu śniadań, w końcu balon pęknie
Czekasz na mnie sama, piszesz żebym wpadł pogadać
Ale tylko z Twojej strony brzmi to pięknie
W głowie wystukuje brawa, chcę się chwilę ponapawać jak w Tekkenie tu na perfect
Łapię już w rezerwę, brak czasu na przerwę
Niedowiarkom udowodnię, że potrafię więcej
W muzyce łapię przestrzeń, stopa, bass, werbel
Siedzę zamyślony, pochłonięty każdym dźwiękiem
[Refren]
Z dala od stresu
Problemów co zabierają sen
Z dala od gniewu
I syfu, co truje mnie jak rtęć
Chcę tylko marzyć i latać i wdychać świeży tlen
Na pełnej działać, jakby to był mój ostatni dzień
Z dala od stresu
Problemów co zabierają sen
Z dala od gniewu
I syfu, co truje mnie jak rtęć
Chcę tylko marzyć i latać i wdychać świeży tlen
Na pełnej działać, jakby to był mój ostatni dzień
[Zwrotka 2]
Nie mam zamiaru więcej oglądać się wstecz, ej
Ciężka praca, nie miękka sofa, kiedyś dobije stres mnie
30 koła w plecy, może inwestycja w siebie
Może kiedyś tak to powiem
Przyjmę każdy ból za Ciebie
Z czasem to już tak nie rani bardzo
Jak się blizny powielają
Więc się nie martw o mnie mała
Wrócę pewnie gdy zastanie rano
Czasem każdy się rozpada, by na nowo poukładać
Patrz jak mija ten czas, ilu miało być z nas?
Gdybym tylko mógł więcej, bym go dla nas ukradł
Mogę tylko żyć jakby nie miało być jutra
Mogę obok być, obiecać to więcej niż próba
Robię płytę, idę do roboty na co patrzysz?
Grałem tu za zwroty dla nich, jebany teatrzyk
Przed oczami jak obrazy mam tych , co się śmiali
Nigdy więcej obok tych zawistnych twarzy