[Zwrotka 1]
Z kumplem i sztu, na wały napieram tu
Wały to standart jak wały na majeran znów
Odpalam blanta, bo jestem tu z takim
Który ma to do siebie, że nie odmawia baki
A trzy lata wstecz z drużyny chłopaki
Ja miałem rozgrywać, ty miałeś robić paki
Za to robimy się na paki albo pakiecik z wagi
Każdy z nas miał latać jak Jordan, a latamy jak szpaki
Z nami Radopany także ujebany
Rekordy zamiast na punkty przeliczamy na gramy
Jointy jaramy na ramy, butelki na karnistry
Trzy mordy, trzy banany a zamiast oczu pizdy
Bo małe i różowe buchy hardkorowe
Teraz wchodzi Kimbo, bo jak Kimbo kopie głowe
Czyli moja fifa, ukochana rura
Niech do tego buja każdy typ i maniura
Daj głośnik na fulla, niech dudni cała fura
Dziś lajtowo po butelce, po pięciu góra
Łapie gastrówa, chcę słodzonego mleczka
Hasam wygodnie w moich najeczkach
Po prawej wrzosik, po lewej kisieczka
Tera bujamy po osiedlu, gdzie każdy z nich mieszka
Dzwonie do Dana, przyjeżdżaj tu po mnie
A ugoszczę cię kurwa nieskromnie
Słyszę w słuchawce, że już ma ciężką banie
Ale to pierwszy ochotnik jeśli chodzi o jaranie
W planie mamy śmianie, akcje, przepalony wieczór
Mama ma rację, nie mam już normalnych kolegów
Samych zjebów mam u boku wokół siebie
Ale przynajmniej tych zjebów mogę być pewien, ta
[Bridge]
Mogę być pewien (razem), ich mogę być pewien (razem, ta)
Przynajmniej ich mogę być pewien
[Zwrotka 2]
Razem jaramy dobry stuff, żadne samosieje
Bania zajebista, nie wiem, co się dzieje
Wbijam do kabiny, z której baką wieje
Geje z kabaryny, każdy z was jest frajerem
Bo zwijacie chłopaków za zwijanie batów
Ja bez tematu nie ponagrywałbym tracków
I nie byłoby rapu, w marihuanie siła
Jakiś murzyn się zjarał kiedyś i zaczął nawijać
Ja nabijam kija, Dan zwijaj jointa
Ja zwinę bucha z bonga, ciężko mi się spogląda
Pewnie ciężko wyglądam, pewnie się mama zczai
Ale zwijam bo miałem jeszcze z kumplem zapalić
Bo mialem jeszcze z Danem zapalić