Piotr Cartman
Ling Chi
[Intro]
Ej, ej, ej, ej

[Zwrotka]
Ostatnie miesiące były bardziej bolesne niż jebane Ling Chi (jebane Ling Chi)
Moja skala pojebania jest szeroka jak źrenice po wrzuceniu pixy
Zamieram w bezruchu jak samiec jelenia, bo instynkt mi mówi "ktoś w Ciebie celuje"
Nawet jeżeli to prawda, to podnoszę głowę, nie będę uciekał i czekam na kulę
Wielu nam rzeczy brakuje, zazwyczaj tego, czego życzymy
Zdrówka, szczęścia, miłości, yyyy, ciepła rodziny
Osiem zgonów w ciągu roku, jak ciągłe zrywanie strupa
Czuję się jak skamielina, została po mnie skorupa
Nienawidzę sprzątać własnego mieszkania, no bo coś jeszcze niechcący znajdę tak jak ten jebany pendrive
Myślałem że są na nim bity na koncerty i zupełnie przypadkowo odpaliłem tamte stare zdjęcia
Znikłem na moment, pochłonęła mnie lawina, znowu się zamknęły drzwi od windy
I znowu ta jebana depra łamie knykcie o ścianę, bo nie mogę zaakceptować, że oni wszyscy znikli
Sam nie wiem po chuj ja ciągle go trzymam, bo sam sobie robię tym krzywdę, to prawda
Ile mam jeszcze się kurwa, biczować, żeby w końcu zwróciła się do mnie karma?
Ktoś mi odpowie? No bo ja pierdolę, czuję że muszę już iść, nie czuję żebym mógł
Przez czterdzieści procent, pięćdziesiąt odeszło i teraz już pełzam, jakbym nie miał nóg

[Przejście]
Palę power buda, myślę o ziomalach, kolejnego nam zabrała jebana samotność
Kurwa ja odpadam, serio nie wyrabiam, dwa zero dwa jeden mi wjechał jak cegła w okno
Pukam przez judasza i nie wiem dlaczego na jedno oko już zupełnie nic nie widzę
Niepotrzebnie otworzyłem drzwi o których gadam i śpię z jednym okiem otwartym jak Gale Boetticher
[Outro]
Liście na ziemi gniją razem z nami, inne tempo
Rozkładamy się na części, próbując odnaleźć ciepło
Jak to mówiłaś: "szkoda sensu, jesteś jednym z miliardów w tłumie"
Wtedy brzmiało jak edgy slogan, dziś już to rozumiem