[Zwrotka 1: Jongmen]
Prosto z ulicy, Shot-shot-gun
Jongmen na osiedlu atakuje, ta
Dragi niszczą ludzi, za to tworzą legendy
Wbijam w boys bandy kurwy droga nie tędy, elo
Żyje nadzięją, uśmiecham sie na pozór
Jadę na wage, potem podpisać dozór
Tu przypał skucha, przezorny na zimne dmucha
Nic nie da skrucha, nade mną też wisi pucha
I oby z fartem dziesiony, grupy, dragi
Metaliczny posmak Rakowiecka Ciupagi
PDW, ŻRDW w bogactwie, w nędzy
Miłość, nienawiść i nie ma nic pomiędzy
[Zwrotka 2: Kaczor BRS]
Dworzec centralny, harówka nie widać nic
Opada żaluzja i wybija tu kły
Chemiczne wiązanie w głowie zakłuca rytm
Jak prowadzisz się kolego karwafa karwanafi, joł
Życie nas klepie nie wiecie, nie wiecie nic
Zarobieni w ciepłym domu czy tego chciałem [?]
Co zamilczysz jak podwórka, uciekaj kurwa czym prędzej
Bo cie w kleszcze jeszcze weźmie z kolegami pod urzędem
Proszę cię więcej zajedź kumplom do machorki
Inny kontynent list gończy pod stopami chłód peronki
W oczy wiatry - to normalne pod prąd akcja na procentach
Doktorantom, inżynierom życzę powodzenia w Kętach
[Zwrotka 3: Grzybek]
Ostrzem cięte - ta i pachnie znów przekrętem
Stąd skąd się wywodzę po melanżu ślą karetkę
Oślepione oczy, ziomków liczę optymalnie
Gram na pograniczu, dzisiaj nie mam - jutro wpadnie
Wygrawerowane inicjały, logo na pół łapy
Dobry bucik, dobry dresik - wypierdalam z chaty
Zasięg jak gokarty, zapierdalam po necie
I ładnych lat parę przez to u psów na tapecie
Ha ha ha chuj wam w dupe śmiecie to jest moje getto
Pozdrówki Jongmen, cały Shotgun jedzie serią
W zmowie logo team, plany realizuj morda
Wszystko spełni się do końca chodź na co dzień ostrze noża
[Zwrotka 4: Ośwa]
Wpadłeś w sidła to nie znaczy, że jesteś chłopak głupi
Pozdrawiam Z-tka Tarnów, Areszt Śledczy Montelupich
Dokładniej tam wariatów, gadów wbity kutas z wolki
Spierdalałeś tyle metrów, że się nabawiłeś kolki
Kolejny raz się ostrzy wyrok policyjnej szmaty
Co w komitywie sądem doprowadzi cię za kraty
Na ? tam wariaty, moi kumple na banicji
Szukani, życzę farta jak najdalej od chwil przykrych
Błyski, błyski, syrena wyje z dala
Znak, że trzeba wypierdalać, że aż się podeszwa spala
Biegnij, wolność bezsenna pies się ślini, warczy, szczeka
Street life, Shotgun przekaz, elo powodzenia dzieciak
[Zwrotka 5: Murzyn ZDR]
Zrobić swoje w ciszy, żeby potem głośniej było
Albo wygrywam, się uczę, co kakao się zmarszczyło
Najgorszy jest moment, kiedy prawda dociera
Nikt diabła aniołem nie zwie, [?] sponiewiera
Jeśli ty otworzysz okna, to i u mnie przeciąg będzie
W złości popełnia się błędy, latało się po kolędzie
[?] 6 rano, drzwi w kuchni z futryną
Czysto, zawsze czysto, [?] dłoni łepetyną
Dla siebie jestem w stanie zrobić dużo, nawet więcej
Jestem wszędzie i nigdzie, to tak jak w tej piosence
Pojawiam się i znikam, na kwadracie psami cuchnie
Mogą mi naskoczyć nosem w kuchnie aż dym buchnie