Szepczą mi do ucha nocą duchy
Jaram i wychodzę, robię ruchy
Powietrze nie może mnie ocucić
Utonąłem sam w miejskiej głuszy
Z lewej squat z prawej bar
Znowu dziś nie pójdę spać
Kilka barw jak Shegal
Zbieram w płaszcz robię slide
Nic mnie nie martwi bo mam squad on my side
Życie jest łatwe jeśli dasz sobie grać
Weed w mojej garści, tak na kilka partii
Wiem, nie mówią prawdy nawet jak na stole karty są
W mojej bani nagły głos, dziwna tajemnica w nim
Jakbym tak se skumał to czego szukali w alchemii
Sny plotą nić, nie Ariadnę, Atropos
Deep Chill jak lean, znowu płynę za głęboko
Skrr Ç'est La Vie ślę ten list from Maroko
Styl mam jak Shotokan, pokłoń się obłokom (x2)
Latam poza prawem jak Goodman
Psylocybina działa jak pulsar
W lofcie na wynajem mam płótna
Obrazy chodzą za mną jak Tulpa
Trochę coco, nikotynę góra dół bok skos
To miasto labirynt alе puste w środku
Wracam w dół lawiny jakby krzyknął ktoś
Choć dookoła cisza moich smutnych wniosków
Ja chce ci jedyniе dać feel
Ja chce ci jedynie dać wrażenie co tu przeżywam
Czasem to cię razi jak bitch
Czasem to wyjeba jakbyś samemu te bombę miał
Lewituje sobie jak mistrz, Dniami układamy
Z bratem najarani kopce skał
I zawsze wychodzi z tego hit
Jak mój ziomo siada to zaczyna płonąć fortepian
Sny plotą nić, nie Ariadnę, Atropos
Deep Chill jak lean, znowu płynę za głęboko
Skrr Ç'est La Vie ślę ten list from Maroko
Styl mam jak Shotokan, pokłoń się obłokom (x2)
Idę sam drogą, przede mną świadomość
Lubię gdy myśli znikają gdy płoną
Widzę nad sobą ocean jak stroboskop fal
Łapię w butelce wiadomość, promienie
Jak sygnał wschodzi nowa wizja
Twarze jak w Indiach, że co że mnie wygnasz
Świat wchłania fikcja, to nie symulakr
Słowa są w dymkach nie ma słów na murach
Palce nakłuwam, pod skórą mam chłód
Pradawna góra wyrasta na tune
Machu Picchu zaklęte w susz
Łza mi się roni gdy słyszę ten groove