Koza
TRAPSHYN (Bonus Track 2)
Jaram pacany siódmy dzień waląc metadon
Były takie czasy, że serio nie było klawo
Miotła w bucie pozdrowienia ślemy arcy magom
Widzę bramy niby fangor, tango to spowodowało
Rejon mnie nigdy nie rozpieszczał. Słyszysz to po wersach
Jak byś to widział skumałbyś czemu nie chcę mieć dziecka
To dola człowiecza, bracie. Wersja reżyserska
Ślady Średniowiecza na mnie, bo to rana cięta
Od gimby tylko butlę wódy mam na święta
Nigdy nie byłem gruby, bo tak ciężej jest uciekać
Znam ludzi, co się dalej topią w sentymentach
Znam ludzi, którzy przez to popadli na zawsze w letarg
Jak jaram PETA myśle o tych co straciłem
Spytaj siebie czy byś miał wyrzuty mając wilczy bilet
Jеstem ostatnim z akrobatów na festynie
I przysięgam zamknę japę dopiеro jak mnie zabijesz
Mordo mnie wychował Trapshyn
Choć nie mogę wstać no to wokół każdy patrzy
Nie chcę twoich braw, Ja chcę uśmiechniętej matki
Osiągnąłem pas. Teraz każdy rzut jest za trzy
Długo nie widziałem jak to było pojebane
Faza wraca kiedy palę, całe życie miałem balet
Długo to robiłem jakby odbywając karę
Ale sztos, ale fajnie ale wiesz kto wyje dalej
Tak mówili mi twoi ziomale mała suko
Ci z którymi zachlewałaś pałę mała suko
I z którymi teraz obrażałaś mała suko
Teraz mam przemianę bohatera niby Zuko
Wlewam im na grób tonik z piw na dwóch
Zjadam bit jakby mi wybijał puls
Taki z ciebie punk jak ze zbira król
I nie fleksuj się tanim bo to widać w chuj
Dzisiaj mam ogród jak Semiramida
Nigdy do mnie nie zapuka bida
To co moje no to na mnie widać
Chyba mogłem na to wiele wydać