[Zwrotka 1: Marceli Bober]
Galaktyczna drzemka wywołana połową skręta
Mnie zawsze napędza jak VERVA
Śpię jakbym cierpiał na jetlag
A w nim rapuje do tempa tętna
Na odpoczynek nie ma tu miejsca
Pracuję zwiedzając swej bani wnętrza
Rozpływam się jak echo w ambientach
Inaczej tonę w astralnych dźwiękach
Kosmiczne sny, które są realne
Stwórca daje gryps, leci na wokandę
Skuty mam pysk, ale mówię prawdę
Przede mną krzyk chwyta się za łeb
Palę z nim po 3, ustawiam na chlanie
Mogę osiągnąć co tylko wymarzę
Wycierasz gumką błędne równanie
Dawaj, załóżmy się o przekonanie
Kładziesz się spać, nie chcesz obudzić
Kiedy ty śpisz, ja poznaję ludzi
Suki za bardzo chcą dawać mi buzi
Zamówiła taxę, stoi z Suzuki
Miłości ulotne jak szlugi
Europo weź daj się polubić
Zakochany umiem być głupi
Nie wstaję gdy dzwoni mi budzik
Joł
[Refren]
Zamykam oczy, przewalam się z boku na bok
W innym wszechświecie pewnie robię to samo
Po co mi dragi, skoro mogę zasnąć
Kosmiczne loty na spacerze z łajką
Zamykam oczy, znów powtarzam dekalog
Prawa fizyki zapomniane dawno łączą się z mą czakrą
By dać bezkresną jakość, ty
Oczekuję więcej niż czuć się "jakoś"
Tylko jakość, jakość
[Zwrotka 2: Miły ATZ]
Miewam kosmiczne sny
Przez to poznaję zasady gry
W bani roszady i krzyk
Dzielę to gówno na 3
Zamieniam sny w rzeczywistość
Zdejmij szwy, rób coś by nie zniknąć
Bo patrzy na nas publiczność
W kieszeni wstyd, i mówi mi głos
Gdy wpada strach, be like a boss
Na rękach krew mam, gdy chwytam los
We śnie przechodzę na BIOS
Życie to MS-DOS
Czasem żre jak domestos
Brakuje pesos, ja kuję je jak Hefajstos
Jestem astronautą bratku, w swoim półświatku
Znów lecę nad miastem i nie przejmuję się tym cwaniactwem
Widzę ciebie i twoją laskę, widzę jak pijana zamawia taxę
Piła Metaxę, wczoraj była tu z innym chłopcem
Lubi ci robić te akcje gdy wraca zrobiona towcem
Ale whateva, ja wolę bat co łeb urywa
Zamykam oczy i pływam
Nad głową wszechświat mam
A pod stopami dywan
Może nawet nie wiem jak się nazywam
To nie gra roli, jestem po części każdym z was
Ta świadomość boli
Elo
[Refren]
Zamykam oczy, przewalam się z boku na bok
W innym wszechświecie pewnie robię to samo
Po co mi dragi, skoro mogę zasnąć
Kosmiczne loty na spacerze z łajką
Zamykam oczy, znów powtarzam dekalog
Prawa fizyki zapomniane dawno łączą się z mą czakrą
By dać bezkresną jakość, ty
Oczekuję więcej niż czuć się "jakoś"
Tylko jakość, jakość